Nowy Rok w terenie

Powitanie sezonu off road w roku 2019 wypadło 1 stycznia 🙂 Jest dobrze!

Były 3 dyskoteki. Trochę jazdy po lesie, trochę błota. Teren ma potencjał i następnym razem trzeba zacząć tam, gdzie dzisiaj kończyliśmy.


Album ze zdjęciami

Jestem z siebie dumny

Przerwa świąteczna. Kilogramy dodatkowe. Nuda.

Postanowiłem przemieszać olej w dyskotece. Wyszła leniwa trasa od Warszawy w stronę Wyszkowa, z naciskiem na dotarcie do doliny Bugu.

A dumny jestem z siebie, bo starczyło mi rozsądku, aby nie wjechać tutaj.

W jednej trzeciej szerokości było jeszcze na tyle płytko, że woda się do kaloszy nie nalewała. Parę kroków dalej było do pasa i zaczynało brakować woderów. A tak kusiło 😀


Seria IX 2018

Kolejny rajd organizowany przez Wiecha. Tym razem formuła trochę inna – pierwszy dzień”lotny”, pomiędzy Nowogrodem a Ełkiem. Potem sobotnia pętla po okolicach Ełku i kolejny nocleg.

Pierwszy dzień zaczęliśmy wczesną pobudką w domu i gonitwą Warszawa-Nowogród. Na bazie byliśmy o 10:00, co okazało się zbyt późną godziną. Większość załóg była już na trasie. Pobraliśmy roadbooka i ruszyliśmy z kopyta. Przekonany, że trasa zaczyna się od dojazdówki asfaltowej zdążyłem dojechać do głównej przelotówki zanim moja pilotka w ogóle włączyła metromierz 🙂

Znajome załogi dogoniliśmy kilka kilometrów dalej, na stromym i śliskim podjeździe. Potem była już wspólna leniwa jazda.

Drugi dzień to pętla wkoło bazy w okolicach Ełku i kilka prób w terenie. Ciśnienia nie było, były za to liczne łosie! Niektóre nawet udało się złapać w kadrze. 


Komplet zdjęć z wyjazdu

Zmota Challenge 2018

Pierwszy mój wyjazd na Zmotę – imprezę organizowaną przez Franza i Adrenalinkę. Zacząłem ostrożnie, czyli od klasy Fiesta 🙂 Bardziej w roli wozu wsparcia serwisowego dla zmoty kolegów, niż jako rzeczywisty uczestnik. Zobaczy się, co będzie dalej, bo impreza zacna!

Zmota Domela i Marcela, z którą jechałem:

Jako, że ta zmotka dość szybko się zepsuła, dalej jechaliśmy z Trociną Piotra i Studenta:

Pogoda dopisała, zabawa na odcinkach i bazie była na poziomie.


Album zdjęć z tego wyjazdu

Bradziaga 2018

Właśnie wróciłem z okolic Janowa Podlaskiego, z kolejnej edycji Bradziagi.

Pogoda dopisała, Bug jak zwykle piękny. Rano mgły też dodawały uroku spacerom.

Bug
Też Bug
Przeprawa promowa w Mielniku
Poranne mgły

Album ze zdjęciami

Jaskinie w Rumunii

Jaskiń to po rumuńsku pestera. W Rumunii jest ich od groma i trochę. Niektóre malutkie, inne na parę godzin zwiedzania.

Tych małych jest sporo w Wąwozie Sighistel. Podobno około 50 (?). Idąc w górę strumienia nietrudno dostrzec co najmniej kilka. Sam wąwóz jest fajnym miejscem na relaksujący biwak. Miejsca na namioty dużo, strumień, osłona od wiatru. Wystarczy minąć wioskę i jechać wzdłuż strumienia. Do jaskiń najłatwiej dotrzeć brodząc w strumieniu.

Spacer wąwozem Sighistel

Rumunia oferuje również cały szereg dużych jaskiń, przygotowanych do zwiedzania. Oznacza to, że trzeba zapłacić za bilet (raczej niewiele), ale w jaskini będzie przewodnik, oświetlenie i poręcze.

Takich dużych jaskiń zwiedziliśmy kilka.


Pestera Bolii to jaskinia w okolicach Petroszan. Znana z tego, że odkryto w niej pozostałości siedlisk człowieka pierwotnego. Nam utkwiła w pamięci z powodu kolorowego oświetlenia i plakatu z Gandalfem. Ogólnie warto.

Pestera Bolii i kolorowe mostki
Gandalf tam był. Biały kieł też.

Pestera Poarta lui Ionele to jaskinia w południowej części Apuseni, niedaleko Garda de Sus. Nas trochę rozczarowała. Brak jakieś znaczącej szaty naciekowej czy spektakularnych kawern. Za to jakiś lokales prawie powybijał nam oczy kijkiem do selfie. Trochę go za to strollowaliśmy. Obraził się i przestał.

Pestera Poarta lui Ionele

Jaskinia Niedźwiedzia (Peştera Urşilor) to dla mnie numer jeden spośród rumuńskich jaskiń, które widziałem. Na wejście do środka trzeba zaczekać w kolejce, bo ludzi sporo. Warto! W środku całe kilometry sale z bogactwem stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów. A na końcu niedźwiedź. Pewnie nie miał latarki…

Szkielet niedźwiedzia

Powrót z Rumunii

Wycieczka Dyskoteką do Rumunii musiała zostać skrócona z powodu awarii skrzyni biegów. Zaczęło się od wchodzenia skrzyni w tryb awaryjny. Auto wyświetlało zielone M+S i ruszało i jechało używając tylko 3-ciego biegu. Słabo. Dało się jechać, bo błąd występował sporadycznie. Zdecydowaliśmy jednak nie pchać się w wysokie góry, tylko znaleźć mechanika i naprawić skrzynię.

Naprawa skrzyni w warunkach rumuńskich skończyła się na wymianie jedynie oleju. Nie pomogło. Drugą wymianę, na wszelki wypadek, zrobiliśmy sami w warunkach polowych. Nie pomogło. Zapadła decyzja o powrocie.

Start spod Oradei, dość wcześnie rano. Do Warszawy jakieś 900 km, w tym trzeba przejechać przez góry na granicy słowacko-polskiej. Auto rusza z trójki, jedzie na trójce – max 70 km/h. Było… długo.

W Warszawie naprawa skrzyni w serwisie. Diagnoza: błąd elektryki – z powodu jeżdżenia w tzw. „gnoju” zgniły kable 😀

Morał: disco 2 w trybie awaryjnym skrzyni (limp home mode) dojedzie daleko!

Rumunia 2018 – trasa

Z powodu awarii skrzyni biegów wycieczka była dużo krótsza, niż planowaliśmy. Zdążyliśmy wjechać w góry Apuseni, potem na najwyższy szczyt Bihorów (Curcubăta Mare), zjechać z niego i… trzeba było wracać.

Twierdza Ponoru

Twierdza Ponoru to kocioł skalny i jaskinia w rumuńskich górach Apuseni. Łatwe (dość!) dojście z noclegowni Poiana Glavoi. 

W środku płynie podziemna rzeka, co jest dość rzadkie. Jaskinia ma wejście dostępne dla turystów i drugi wylot (zdjęcie poniżej), który raczej do przejścia się nie nadaje. No chyba, że dla zdesperowanej osoby.

Sam kocioł skalny wygląda z góry tak:

widok z góry
wylot jaskini

a w środku jest tak: