Będąc w Budapeszcie zwróciliśmy uwagę na pokrywki studzienek w chodnikach. Tyle wzorów i kolorów, że się w głowie kręci.









Zabawne, prawda? W dodatku na każdej ktoś stoi…
Blog Ireny, Olgi i Tomka
Będąc w Budapeszcie zwróciliśmy uwagę na pokrywki studzienek w chodnikach. Tyle wzorów i kolorów, że się w głowie kręci.
Zabawne, prawda? W dodatku na każdej ktoś stoi…
W czasie jednej z wizyt na Teneryfie lokalny przewodnik opowiedział nam o ciekawostce, dotyczącej rosnących tam sosen. Drzewa zaadoptowały się do regularnych wybuchów wulkanów. Wykształciły specjalną budowę kory, która jest bardzo zbita i zawiera niewiele pęcherzyków powierza. W efekcie pień takiej sosny pali się bardzo trudno, nawet zalany lawą z wulkanu!
W trakcie wizyty na wulkanie Chinyero widzieliśmy ten fenomen na żywo. W czasie erupcji kilka lat wcześniej wulkan zalał lawą całą sporą dolinę. Żużel jest jeszcze bardzo świeży. Widać wyraźnie, że lawa sięgnęła wielu drzew a niektóre nawet opłynęła. Pomimo to pnie nie spłonęły. Spaliły się jedynie cienkie gałęzie, ale te odrastają.
Klocki Lego widział pewnie każdy. Legoland to park rozrywki położony obok macierzystej fabryki tych zabawek. Jak na Lego przystało w większości zbudowany jest właśnie z klocków. Są oczywiście metalowe karuzele czy plastikowe zjeżdżalnie, ale większość atrakcji zbudowano z małych elementów, którymi można bawić się w domu.
W parku rozrywki pełno jest modeli miast czy znanych budowali. Jest Statua Wolności i prom kosmiczny. Są holenderskie wiatraki i kanały
Dzieci mogą oczywiście bawić się również w inny sposób. Są karuzele, kolejki itp.
W Legolandzie jest również potężne oceanarium z mnóstwem ryb (prawdziwych), skarbów (z klocków) oraz nurków i łodzi podwodnych (też z klocków).
Można nawet spotkać prawdziwego wikinga.
Będąc na wchodzącej w skład Wysp Kanaryjskich Fuertaventurze wybraliśmy się w objazdową wycieczkę. Wyspa nie jest duża a w ciekawe miejsca można dojechać dobrymi drogami.
W trakcie wycieczki trafiliśmy do Puertito de los Molinos. Chciałbym je nazwać osadą, ale to raczej trzy baraki i winnica. Prowadzi do niej, i tylko tam, spory kawałek świetnej drogi asfaltowej. Wydało się nam to dziwne, dopóki nie spróbowaliśmy wina z Los Molinos. Warto było budować drogę! A dodatkowo wino lokalne jest dostępne w sklepach w cenie około 1 Euro za butelkę. Woda mineralna bywa droższa.
Park Narodowy Timanfaya (hiszp. Parque Nacional de Timanfaya) to leżący na Lanzarote teren wielkiej erupcji wulkanicznej z XVIII w. W ciągu 6 lat erupcji z kilkuset małych wulkanów wypłynęły rzeki lawy, zalewając sporą część wyspy. Wyspa była wtedy oczywiście zamieszkana, działało rolnictwo, uprawiano winorośl. Dla mieszkańców wybuchy wulkanów były katastrofą. Do tej pory można znaleźć winnice, w których krzewy winogronowe rosną w dwumetrowych dołkach, wygrzebanych przez rolników w wulkanicznej lawie.
Symbolem wyspy jest figurka diabła, wymyślona przez Cesara Manrique.
Sam park nazywany jest czasem Górami Ognia (Montañas del Fuego). My używaliśmy nazwy „spacerować po księżycu”, wymyślonej przez lokalnego przewodnika wycieczek, z którym zwiedzaliśmy okolice. Ogólnie teren parku jest ściśle chroniony. Prowadzą przez niego bardzo nieliczne drogi asfaltowe, z których nie można zjeżdżać. Większość standardowych wycieczek kończy się i zaczyna w restauracji El diablo w środku parku. My wybraliśmy inną opcję. Wraz z przewodnikiem przemierzyliśmy pieszo kilkukilometrową trasę po parku i jego wulkanach.
Wycieczkę po wulkanach organizował przewodnik z CanaryTrekking. Polecamy!
Poniżej jest trasa, którą przejechaliśmy w 2018.
Start z Warszawy, do Hansa Park w Niemczech. Potem Hirtshals w Danii i prom do norweskiego Kristiansand. Dalej Preikestolen, Lyse Fjord. I na północ.
Na tracku oznaczone są ciekawe miejsca – lodowce, wodospady itp.
Mieliśmy dotrzeć sporo dalej, ale na wysokości lodowca Folgefonna stwierdziliśmy, że nie ma sensu walczyć z ustawicznym deszczem i zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy na północ. Jeszcze tam wrócimy.
Byliśmy za to w Oslo, Kopenhadze oraz duńskiej wyspie Mon.
Jadąc do Norwegii mocno zastanawialiśmy się czy będzie tam dobra pogoda. Z racji długości naszego urlopu i wielkości tego kraju (popatrzcie na mapę, ale z południa na północ Norwegii jest ponad 1 500 km!) postanowiliśmy ograniczyć wycieczkę do rejonu Bergen. Jest tam mnóstwo atrakcji turystycznych, więc uznaliśmy, że na pierwszy raz wystarczy.
Analiza informacji o typowej pogodzie pokazała, że padać będzie sporo. Większość dni z deszczem, ale zgodnie z informacjami deszcze miały być „przelotne”.
Ok, teraz już wiemy. Rejon Bergen jest jednym z najbardziej deszczowych rejonów Europy. „Przelotność” deszczu polega na tym, że rzeczywiście przeleci. Po 2 dniach ciągłej mżawki. I na 15 minut 🙂
Jeżeli wybieracie się w ten rejon, to nie zapomnijcie o porządnych ubraniach turystycznych. My mieliśmy oczywiście buty trekingowe, kurtki nieprzemakalne itp. To za mało. Potrzebny jest naprawdę solidny sprzęt turystyczny, oddychający i szybkoschnący. I to najlepiej z nadmiarem. Inaczej wycieczka kończy się podziwianiem Norwegii z okna przyczepy campingowej bądź smętnym pobytem w mokrym namiocie.
W czasie pobytu w Londynie zaliczyliśmy wycieczkę do studia filmowego, w którym kręcono film Harry Potter. Fajna wycieczka autokarem, startującym spod muzeum Sherlocka Holmes’a albo dworca St. Pancrass. W autokarze fragment filmu a na miejscu ogromne studio filmowe z dekoracjami z filmu. Dużo zwiedzania, oglądania oraz atrakcje specjalne: Olga miała okazje „polatać” na miotle.
Film jest nakręcony przy użyciu green box-a i miotły 😀
Ostatniego dnia na Maderze postanowiliśmy spróbować ponownie dotrzeć do końca półwyspu Św. Wawrzyńca. Tego dnia było bardzo ciepło, więc większość ciepłych ubrań została w hotelu. To był błąd, jak okazało się później.
Po dojeździe do parkingu przy półwyspie ruszyliśmy dziarsko naprzód i… wieje. Zimno. Żeńska część wycieczki postanowiła zrezygnować. Sam dotarłem do końca półwyspu. Szybka sesja foto po drodze i powrót do auta.
Wracając zajrzeliśmy jeszcze do Muzeum Wielorybów (Museu da Baleia, www.museudabaleia.org) w Canical. Muzeum jest super. Można dużo się dowiedzieć o wielorybach (fajne) i wielorybnictwie (brr).