Jaskiń to po rumuńsku pestera. W Rumunii jest ich od groma i trochę. Niektóre malutkie, inne na parę godzin zwiedzania.
Tych małych jest sporo w Wąwozie Sighistel. Podobno około 50 (?). Idąc w górę strumienia nietrudno dostrzec co najmniej kilka. Sam wąwóz jest fajnym miejscem na relaksujący biwak. Miejsca na namioty dużo, strumień, osłona od wiatru. Wystarczy minąć wioskę i jechać wzdłuż strumienia. Do jaskiń najłatwiej dotrzeć brodząc w strumieniu.
Rumunia oferuje również cały szereg dużych jaskiń, przygotowanych do zwiedzania. Oznacza to, że trzeba zapłacić za bilet (raczej niewiele), ale w jaskini będzie przewodnik, oświetlenie i poręcze.
Takich dużych jaskiń zwiedziliśmy kilka.
Pestera Bolii to jaskinia w okolicach Petroszan. Znana z tego, że odkryto w niej pozostałości siedlisk człowieka pierwotnego. Nam utkwiła w pamięci z powodu kolorowego oświetlenia i plakatu z Gandalfem. Ogólnie warto.
Pestera Poarta lui Ionele to jaskinia w południowej części Apuseni, niedaleko Garda de Sus. Nas trochę rozczarowała. Brak jakieś znaczącej szaty naciekowej czy spektakularnych kawern. Za to jakiś lokales prawie powybijał nam oczy kijkiem do selfie. Trochę go za to strollowaliśmy. Obraził się i przestał.
Jaskinia Niedźwiedzia (Peştera Urşilor) to dla mnie numer jeden spośród rumuńskich jaskiń, które widziałem. Na wejście do środka trzeba zaczekać w kolejce, bo ludzi sporo. Warto! W środku całe kilometry sale z bogactwem stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów. A na końcu niedźwiedź. Pewnie nie miał latarki…