W 2011 roku wyruszyliśmy po raz pierwszy na wycieczkę „z katalogu”. Jako, że była końcówka zimy, to miejsce docelowe miało być ciepłe i ładne. Padło na jedną z Wysp Kanaryjskich, a konkretnie Fuerteventurę. To był nasz pierwszy wyjazd na Kanary, nie znaliśmy realiów lokalnych. Może dobrze, że padło na Fuerte, bo teraz, z perspektywy kilku wyjazdów na różne wysypy ta właśnie wydaje mi się najmniej ciekawa. Brzydka nie jest, ale nie ma na tej wyspie jakichś wielkich niespodzianek, czy miejsc zapadających w pamięć. Może za wyjątkiem Grande Playas, ale o tym później.
Jeszcze będąc w Polsce wymyśliliśmy, że odwiedzimy też inną wyspę – Lanzarote. Wybraliśmy więc hotel w Corralejo, na północnym końcu wyspy. Pływa stamtąd prom pasażersko-samochodowy, który w ciągu godziny dowozi na sąsiednią wyspę.
Wycieczka na Lanzarote miała konkretny cel – Park Narodowy Timanfaya. Jest to obszar niedawnej, osiemnastowiecznej, erupcji wulkanicznej. Odbyliśmy tam bardzo ciekawą wycieczkę z lokalnym przewodnikiem.
Najfajniejszym chyba miejscem na Fuerteventurze są Grandes Playas, czyli Wielkie Plaże. Naprawdę są wielkie! To, co w nich dodatkowo ciekawego, to pochodzenie. Podobno składają się nie z lokalnego piasku, a z piasku naniesionego przez wiatr z Sachary. Afryka w końcu leży jedynie jakieś 100 kilometrów na wschód.
W trakcie pobytu byliśmy jeszcze na objazdowych wycieczkach po wyspie oraz w zoo Oasis Park.
Więcej zdjęć z tego wyjazdu
- Hotel, okolice Corralejo, Oasis Park
- Grandes Playas
- Wycieczka po wyspie
- Zdjęcia Ireny
- Rejs na Lanzarote i park Timanfaya
Wspominki z wyjazdu: